Ślady II

Bogdan Białek

Ślady II

Byłem na Atos – Świętej Górze Atos – Agios Atos. Republice Wyciszenia, jak nazwał to nadzwyczajne miejsce o. Wacław Hryniewicz. Dzisiaj w dwudziestu klasztorach żyje ponad trzy tysiące mnichów, przed wiekami – trzydzieści tysięcy. Zanurzonych w modlitewnej ciszy. Zanurzonych w Bogu. Bo Bóg jest ciszą.
***
W moim ojczystym i matczynym Białymstoku wpadało się do kogoś ot, tak sobie, po nic, bez przyczyny. Pamiętam taki dialog dwóch sąsiadek, jedna rodowita białostocczanka, druga przyjezdna, skądś z Polski.
– Przyszedł do mnie wczoraj wieczorem Kuźmicz. Coś zjadł, wypił. I poszedł. Ale po co przyszedł – nie powiedział – zadziwiła się emigrantka.
– Posiedzieć chciał – życzliwie wytłumaczyła miejscowa.
– Coś chciałeś ode mnie? – pytał mnie znany kiedyś pisarz Edek Redliński, gdy znienacka nachodziłem jego skromne białostockie mieszkanko.
– Nie, tak tylko, posiedzieć trochę – odpowiadałem. – No to zachodź, zachodź – zapraszał uspokojony.
Po prostu posiedzieć. Nawet w ciszy, a może przede wszystkim w ciszy. Edek zajmował się zaplanowanymi zajęciami. Nalewałem sobie wódki, sączyłem ją powoli, smakując, była smaczna i pożywna. Czasem powiedziałem słowo, czasem powiedział Edek. I tak było dobrze.
***
Sonia Johnson ukuła piękny termin – wsłuchiwanie się w istnienie (hearing into being). Niewiele rzeczy umiem, właściwie poza prowadzeniem samochodu oraz używaniem komputera jako maszyny do pisania niczego nie potrafię. Owszem, umiem wsłuchiwać się w istnienie. Słyszę Istnienie. Nasłuchuję go i wsłuchuję się z uwagą. W dzieciństwie dużo czasu spędzałem w samotności. Samotność może być bardzo dobrą nauczycielką. Gdy tak byłem sam, to po prostu byłem i słuchałem. Nie miałem nic innego do roboty. A poza tym bardzo chciałem Kogoś chociaż usłyszeć, skoro zobaczyć nie mogłem. Bardzo chciałem, zachłannie.
Uwaga ma ścisły związek z odwagą. Jakby zawiera w sobie odwagę. Trzeba mieć tę śmiałość, arogancję, bezczelność, gwałtowność, by się tak wsłuchiwać. Unikamy wsłuchiwania się i inni unikają wsłuchiwania się w nas. Kto z nas może powiedzieć z całkowitą pewnością: tak, czuję się wysłuchiwany, wysłuchiwana? Lub: tak, owszem, wsłuchuję się zawsze w innych? Nie „słucham”, ale wsłuchuję się. Nie „usłyszany”, ale wysłuchany. Bo nie chodzi o słowa, chodzi o to, co między nimi, o to, co mieści się w ciszy. A cisza to nie jest brak dźwięku. To brak zbytecznego dźwięku.
Odwaga i uwaga spinają się w równowagę, co oznacza brak dystansu, bezgraniczną otwartość na to, co można dostrzec w ciszy. Czyli Istnienie. Odważne wsłuchiwanie się w istnienie z uwagą jest po prostu obecnością. Pisze Kallistos Ware: „Ten brak skupienia, niemożność bycia tutaj i teraz z całym naszym bytem, jest jedną z najbardziej tragicznych konsekwencji Upadku”.
***
Byłem na Atos. Wędrowałem od monastyru do monastyru. O czwartej nad ranem, w ciemnych czeluściach cerkwi, pojedynczym głosem wibrującym pod kopuły rozpoczynały się nabożeństwa. Potem dołączały kolejne głosy. Zapalały się lampady i świece. Wpadały kosmyki słońca. Wdzierał się świat spoza swoim światłem. Roznosił się zapach kadzidła. Jedno nabożeństwo przechodziło w drugie, a owo w Świętą Liturgię, i tak do dziewiątej godziny dnia. Wszystko w końcu było pełnią, harmonią, jednością świata widzialnego i niewidzialnego, górnego i dolnego, tego, co wewnętrzne z tym, co zewnętrzne, „jako w niebie tak i na ziemi” ziszczało się niedostrzegalnie. Wsłuchiwałem się i słyszałem, jak świętego Pawła „Bóg jest wszystkim we wszystkim” staje się tutaj i teraz.
A potem wróciłem. I znowu „drzewa są drzewami, a góry górami”. Jestem, kim byłem. Jeszcze tam powrócę.