Jak kamień staje się rubinem

 

Jak kamień staje się rubinem

KABIR HELMINSKI

Celem medytacji nie jest redukcja stresu i niepokoju, choć początkowo możemy cenić te praktyki właśnie z tego powodu. Medytacja prowadzi nas przez nas samych do naszego Źródła, gdzie rozpoznajemy bliską relację między naszą osobowością i Obszarem Boskiego Istnienia. Paradoksalnie ten Obszar szuka nas bardziej, niż my szukamy jego.

KABIR HELMINSKI jest szajchem Sufickiego Zakonu Mewlewitów, autorem i tłumaczem dzieł Dżalaluddina Rumiego i duchowym psychologiem.
Jest dyrektorem The Threshold Society, które zajmuje się studiami i praktykami sufickimi, oraz kieruje projektem edukacyjnym The Book Project, w ramach którego wydawane są najważniejsze dzieła literatury sufickiej.

Obecność to bardzo ważny dla mnie temat. Obecność wiąże się z byciem świadomym (mindfulness) i oczywiście z medytacją. Ale czym jest medytacja? Rozważmy kilka możliwych definicji. Najkrótsza i najbardziej praktyczna, jaką kiedykolwiek otrzymałem od moich nauczycieli, to „wewnętrzne słuchanie”. Medytacja jest przebudzeniem, umiejętnością wycofania świadomości z procesu myślenia, odczuwania, doznawania wrażeń; jest czymś, co pozwala nam być świadkiem i obserwować. Ta umiejętność była punktem wyjścia i kluczem do duchowych doświadczeń we wszystkich mistycznych tradycjach. Wykorzystuje się ją również w medytacji, która jest wyciszeniem siebie, przebudzeniem świadomości i obserwowaniem w najczystszy sposób. Czym może być obecność praktycznie, jak objawia się w codziennym życiu? Wyobraźmy sobie, że na jednym poziomie czy piętrze znajdują się: ludzkie myślenie, emocjonalne doświadczenie, wrażenia czuciowe i zachowanie. Wszystkie te funkcje naszych zdolności są na jednej płaszczyźnie. Najprostsze ludzkie istoty, najwięksi „nie-mistycy” spędzają swój czas zaabsorbowani myślami, emocjami lub ciałem. A teraz wyobraźmy sobie przez chwilę punkt na szczycie piramidy, z którego myśl, uczucie, wrażenia czuciowe, zachowanie… wszystkie one mogą być zebrane w jedno pole świadomości. To właśnie rozumiem jako obecność. Jak doświadczamy obecności? Rozwija się ona w miarę jak rozbudowujemy świadomość. Rozumiem przez to, że na przykład jesteśmy świadomi naszego oddechu. Wdychania i wydychania. Skieruj swoją świadomość do doświadczenia oddychania… albo bycia „oddychanym”. Do świadomości twojego oddechu jednocześnie dołącz odczuwanie przestrzeni, w której przebywasz, w tym również dźwięków, które słyszysz. Czujesz? Uchwyć jakąś część twojego ciała, na przykład lewą dłoń, i bądź świadom, że żyjesz. Świadomie poczuj całą swoją fizyczną obecność, tak jak twój oddech. Dodaj teraz świadomość twojego serca. I tajemnicza rzecz… czujesz również wdzięczność za to, że jesteś w stanie ćwiczyć swoją świadomość i w ten sposób żyć pełniej. Można powiedzieć, że właśnie na tym polega augmentacja medytacji. Odpoczynek w Rzeczywistym Wyobraź sobie, że mamy w naszych szkołach Departament Obecności. Wyobraź sobie, że moglibyśmy od wczesnego dzieciństwa uczyć się obecności i rozwijać ją. Przede wszystkim każdy rozwija ją w samym sobie. Wiesz, jakie jest nasze życie i jak bardzo możemy być od niego oderwani i jak rzadko jesteśmy tego świadomi. Bycie tu i teraz przynosi wdzięczność, ale wdzięczność czego, za co? Nawet moi drodzy przyjaciele buddyści, którzy postrzegają boskość inaczej niż inne tradycje, często mówią o wdzięczności. Bycie wdzięcznym za życie, istnienie jest niezwykłym doświadczeniem. Wyobraź sobie, że wdzięczność i obecność można poszerzać w nieskończoność, tak by
stały się one powszechnymi wartościami. W zależności od tego, w jakim stopniu posiedliśmy tę umiejętność, jesteśmy zdolni do nawiązywania różnych relacji. Czasem największym darem dla kogoś, kto jest chory czy umierający, jest po prostu bycie obecnym. W książce The Knowing Heart („Świadome Serce”) próbuję eksplorować naturę ludzkiego serca. W naszej kulturze wiele się mówi o sercu – to jeden z najbardziej podstawowych terminów. Koran mówi o sercu niezwykłe rzeczy, wręcz stworzył coś w rodzaju nauki o sercu. Serce według Koranu ma naturę niespokojną i zawsze szuka, nawet jeśli nie wie czego. Najwspanialej skondensowaną i użyteczną mądrością Koranu jest stwierdzenie, że „zaprawdę serce znajduje odpoczynek w pamiętaniu Boga”. Ale jeśli słowo „Bóg” nie jest dla was odpowiednie, możecie równie dobrze wybrać słowo (jak robi to większość sufich) „Rzeczywisty”. Percepcja i doświadczenie prawdziwego istnienia jest tym, za czym tęskni ludzkie serce. Nie sądzę, że tęskni za teologią czy systemami wierzeń, które dobrze znamy. Człowiek z pewnością tęskni za doświadczaniem prawdy, która może być poznana sercem i to jest znaczący fakt dotyczący serca. Powinniśmy się zastanowić, co ojciec Laurence Freeman nazywał „integralną esencją” ludzkiej istoty. Serce jest nie tylko siedliskiem emocji, ale również naszym najgłębszym instrumentem percepcji. O jakiego rodzaju percepcji mówimy w odniesieniu do serca? Nasze zmysły są wystarczająco dobre w odbieraniu danych sensorycznych, a nasz mózg świetnie o tym wszystkim „myśli”. Właściwie mózg nie wytwarza niczego użytecznego dla nas, ale jest potrzebny do „rozkładania i składania z powrotem”, analizowania i syntezowania. Nasze serce posiada natomiast niezwykłe zdolności. Im więcej o nich myślę i dłużej się nad nimi zastanawiam, staje się dla mnie coraz bardziej jasne, że serce jest instrumentem postrzegania egzystencji jakościowo. Czuć jakość chwili, jakość relacji można dzięki sercu, a nie jedynie przy pomocy zmysłów. To właśnie serce jest bramą dla chwili prawdziwej intymności z drugą istotą ludzką. Wszystkie wielkie tradycje duchowe mówią o oczyszczaniu serca, aby uczynić go instrumentem, który funkcjonuje bez wypaczenia, fałszu. A co wypacza serce? Egoizm, zazdrość i strach. Prorok Muhammad poleca post, ponieważ uwrażliwia on i oczyszcza serce. Kiedy pościsz, stajesz się bezbronny. Wsparcie emocjonalne odchodzi, ale po pewnym czasie wchodzisz w stan wrażliwości, bezbronności i delikatności. Stan delikatności jest stanem serca, które jest uwrażliwione. Możemy więc myśleć o duchowości stosowanej jako takiej, która uwrażliwia serce. Pozwól, że dam ci klucz do innego sposobu używania serca: Posłuchaj, otwórz okno Boga i zacznij radować się patrząc przez nie na Niego. Zajmowanie się miłością polega na wstawieniu tego okna w sercu bo serce jest oświecone pięknem Umiłowanego. Wpatruj się w twarz Umiłowanego! To leży w twojej mocy, przyjacielu. Stać się rubinem Poezja, język duszy, bywa bardziej uniwersalnym językiem niż religia czy język nauki. Poetyckie metafory – mówimy o jednej rzeczy, ale mamy na myśli inną – obrazują to, co jest głęboko w tobie, odnajdują okno w twoim sercu. A kiedy wejdziesz do tego wewnętrznego sanktuarium – widzisz. Dostrzegasz, że w twoim sercu jest okno, które wpatruje się w Boską rzeczywistość. Już to jest wystarczająco wspaniałe, ale kwestia jest bardziej złożona. Nie można wpatrywać się w rzeczywistość, nie będąc jednocześnie przez nią dotkniętym. To wpatrywanie się ma charakter transformacyjny – gdy człowiek raz tego doświadczy, już nigdy nie będzie tą samą osobą. Jeśli mógłbyś doświadczyć tego w sposób nieprzerwany i wystarczająco często, sama natura twojej jaźni zostałaby przemieniona. Rumi mówi, że głęboko we wnętrznościach ziemi, w świecie ciemnych kamieni, kamienie przemieniają się w klejnoty dzięki promieniowaniu niewidocznego słońca. Granit staje się rubinem dzięki emanacjom słońca. Poeta rozpoczyna swój wiersz pytaniem, jakie umiłowany zadał kochankowi: „kogo kochasz bardziej, siebie, czy mnie?”. Odpowiedział kochanek: „od stóp do głów stałem się tobą, nic nie zostało we mnie prócz imienia; spełniłem twoje życzenie”. Potem zaś opowiada o zwykłym kamieniu, który w ziemi staje się rubinem. Kamień, który mówi, że „ja” jest samą ciemnością – jest samym złem, ale kamień, który stał się rubinem, mówi: „ja” ma prawo tak powiedzieć. Jeśli rubin kocha słońce, kocha również siebie. Nie ma różnicy między tymi dwoma kochankami. Tak właśnie Rumi opisuje relację człowieka z Bogiem, tę skupioną na wnętrzu modlitwę, kontemplację, medytację. Możemy skierować się ku słońcu i zacząć odbierać jego emanacje, które stopniowo przemienią ciemną, wypierającą światło naturę ego w przezroczystą, odbijającą światło i upiększoną naturę klejnotu. Siedem etapów jaźni W sufizmie mówimy, że zawsze pracujemy ze sobą, bo z nikim innym nie możemy pracować. Nasza jaźń może znajdować się na różnych poziomach. Opisano siedem poziomów jaźni. Pierwszy to „jaźń kompulsywna”, kiedy „ja” uwięzione jest w niekontrolowanych kompulsjach i uzależnieniach, gdy nie ma wolności, a jedynie niewola pożądań. Następny poziom nazywany jest „jaźnią skruszoną”, kiedy świadomość budzi się i dostrzega niewłaściwość pewnych rzeczy. Trzeci poziom jaźni to „jaźń inspirująca”. To etap zbawienia w religijności konwencjonalnej – stawanie się dobrym. Czwarty etap jaźni nazywany jest „jaźnią spokojną”, ale to coś więcej niż wyciszenie. Pojawia się świadomość. Przejście od trzeciego do czwartego etapu jest przełomem, ponieważ dopiero na czwartym etapie zaczynamy rozwijać obecność. Nie jesteśmy już zaabsorbowani życiem, nie utożsamiamy się z nim. Przebudził się w nas wewnętrzny świadek. Czwarty etap to długa droga na duchowej ścieżce. Kultywowanie umiejętności prawdziwego słuchania i bycia obecnym wymaga intensywnej pracy i wysiłku. Co ciekawe, początkowo pojawiają się tylko minuty obecności, ale stopniowo staje się ona coraz dłuższa i bardziej trwała. Masz za sobą wiele medytacyjnych odosobnień i praktykujesz codziennie, ale najważniejszy jest ten moment, kiedy zaczynasz zdawać sobie sprawę, że chodzi o coś więcej niż o twoją indywidualną obecność. Najpierw obecność przejawia się w samoświadomości, która tworzy „ja jestem”. Ale kiedy już się z tym oswoimy, widzimy, że „moja” obecność jest jedynie odbiciem o wiele większej obecności – gdy jesteśmy obecni, możemy odnieść się do szerszej obecności. W naszej tradycji nazywa się to „wspominanie Boga” – świadomość serca, że jest ono z Boską Obecnością. Nie tracimy indywidualnej jaźni, wracamy do niej, ale teraz jest to już inna jaźń. To jaźń blisko związana z Boskością. Piąty etap jaźni jest zjednoczeniem z Boskością, choć niektórzy wolą nazywać go etapem intymności z Bogiem. Uświadomienie sobie tego, że nasza indywidualna świadomość (i wszystko, czym naprawdę jesteśmy) odbija w nas Jedną Boską Istotę, może być krótkim doświadczeniem. Na tym etapie czujemy jakby chwilowe bycie bez jaźni. Gwiazdy znikają w dzień, ale one nadal są na niebie – podobnie nasza jaźń wydaje się wygasła. To jest piąty etap: spełnionej jaźni „zadowolonej Bogiem”. Boskie Istnienie Czy może być coś ponad zjednoczeniem z Bogiem? Według sufich następnym, szóstym etapem jaźni jest „jaźń zadowalająca Boga” – po doświadczeniu Boskości powracamy do codzienności, do chaotycznego życia, świata w stanie wojny. Ale wracamy do niego w całkiem nowy sposób, możemy więcej, funkcjonujemy inaczej. Ta zmiana dokonuje się w tajemniczy sposób i przygotowuje nas do bycia świadkiem – w każdym momencie życia – miłosierdzia obecnego w osobistej historii każdego z nas. Siódmy etap, zwany „oczyszczoną jaźnią”, jest ucieleśnieniem wszystkich etapów w postaci doskonale oczyszczonego serca. W tym stanie człowiek dysponuje całą paletą Boskich Atrybutów i może manifestować Jakości właściwie i mądrze. Medytacja i kontemplacja są drogą powrotu. Jej celem nie jest redukcja stresu i niepokoju, choć początkowo możemy cenić te praktyki właśnie z tego powodu. Ostatecznie medytacja/kontemplacja/wspominanie prowadzi nas przez nas samych do naszego Źródła, gdzie rozpoznajemy bliską relację pomiędzy naszą osobowością i Obszarem Boskiego Istnienia. Paradoksalnie, ten Obszar szuka nas bardziej, niż my szukamy jego. Rumi opisuje to w ten sposób: Serce jest twoim studentem, bo miłość jest jedynym sposobem uczenia. To jest tak, jak gdybym widział twą twarz, gdziekolwiek się zwrócę. To jest tak, jak gdyby olej promiennej miłości nigdy nie przestał poszukiwać lampy, w której
zapłonie…  Tłum. Andrzej Saramowicz

[/wpmem_form]