Do końca pamiętał o swoich Kielcach

pelc pogrzeb male

Rodzinne miasto opuścił mając 18 lat, w 1935 roku. Resztę swego długiego życia spędził w Palestynie, później Izraelu. Generał armii izraelskiej Janusz Pelc zmarł 7 kwietnia 2014 roku. – Chciałbym przekazać jego polskim przyjaciołom, że Polska i Kielce były obecne w sercu ojca aż do ostatniego momentu – mówi syn Avi Peltz.

 

Ojcem zmarłego generała był Mojżesz Pelc, znany w Kielcach lekarz i społecznik. Był także majorem Wojska Polskiego i dyrektorem Szpitala Żydowskiego. Janusz Pelc wspominał przed laty: „Ojciec był polskim patriotą, wychowywał nas po polsku. My nawet nie znaliśmy żydowskiego. Był oficerem, piłsudczykiem. Znał Marszałka osobiście i nawet był on u nas w domu 7 sierpnia 1926 roku”. Rodzina Pelców mieszkała w kamienicy przy dawnej ulicy Hipotecznej, obecnie Słowackiego, a Janusz uczęszczał do gimnazjum im. Mikołaja Reja (dzisiejszego Liceum im. Stefana Żeromskiego.)

 

Po wyjeździe z Kielc, w 1935 roku Janusz Pelc nie spotkał się już z rodziną. Na początku okupacji jego ojciec został wyznaczony przez Niemców na prezesa kieleckiego Judenratu (Rady Żydowskiej), ale szybko zrezygnował z tej funkcji, nie chcąc pokornie wykonywać poleceń hitlerowców. Z racji swojej postawy był określany przez Niemców mianem „der stolze Jude” (dumny Żyd). W lipcu 1941 roku został wywieziony do obozu koncentracyjnego Auschwitz. Wkrótce ciężko zachorował, 8 września 1941 roku nie był w stanie już się podnieść. SS-man Hans Gair butem zmiażdżył mu krtań.

 

Janusz Pelc walczył wtedy z Niemcami w szeregach armii brytyjskiej. Kiedy skończyła się wojna przystąpił do grupy „The Avengers” (Mściciele), zajmującej się tropieniem i likwidacją zbrodniarzy nazistowskich. Odszukał Hansa Gaiera i jak później wspominał „tylko jeden z nich przeżył to spotkanie”. Pistolet, który wówczas miał przy sobie przechowywał później przez długie dziesięciolecia w domu, mimo tego rodzina dowiedziała się o tej historii dopiero po śmierci Janusza Pelca. Wcześniej znała ją tylko żona.      

 

Pierwszy raz po wojnie Janusz Pelc przyjechał do Kielc dopiero w 1983 roku i od tego czasu wielokrotnie odwiedzał rodzinne miasto. Miał tu wielu przyjaciół. Pod koniec lat 90. zaprosił do swej dawnej szkoły młodzież z klasy swojego wnuka. Chciał, żeby młodzi Polacy i Żydzi mogli się wzajemnie poznawać.

 

Kiedy już ciężko chorował, wiele razy wyrażał życzenie, że chciałby raz jeszcze odwiedzić Kielce. W ostatnich dwóch tygodniach życia zaczął mówić wyłącznie po polsku. Nikt z rodziny nie był w stanie porozumieć się z nim ani po angielsku, ani po hebrajsku. Syn, który wówczas mu towarzyszył stwierdził: jego umysł i dusza wróciły do czasu i miejsca kieleckiej młodości.