Napisz list do Boga

 

 

 

 

 

 

Bogdan Białek

Napisz list do Boga

Jeśli mógłbyś/mogłabyś zadać Bogu jedno pytanie, to jak by ono brzmiało? Gdybyś mógł/mogła usiąść na ławce w parku obok Niego, to co chciałbyś/chciałabyś Mu powiedzieć, wykrzyczeć, wypłakać? 

Po porwaniu i zamordowaniu trzech izraelskich studentów w czerwcu tego roku, rabin Nathan Lopes Cardozo, nazywany „ambasadorem sumienia”, napisał do Boga list otwarty. Napisał przejmująco, otwarcie, słowami pełnymi bólu i sprzeciwu. Słowami wprost z serca pyta, jak mogło dojść do tej tragedii w Jego obecności. Przyznał, że niełatwo mu to wszystko pojąć i coraz trudniej żyć pośród pytań, na które nie zna odpowiedzi. Jednak nie przestaje ich zadawać (list rabina Cardozo publikujemy obok).
Kilka lat temu amerykański socjolog George Barna w jednym z projektów badawczych zapytał Amerykanów o to, jakie pytanie – jedno pytanie! – zadaliby Bogu, gdyby to było możliwe. Najczęściej pojawiającym się było: Dlaczego jest tak wiele bólu i cierpienia? Przewija się ono również wśród pytań, które po śmierci ukochanej żony zadawał Bogu „apostoł sceptyków” Clive Staples Lewis, twórca Opowieści z Narnii i autor przejmującego Smutku.
„Wierzę w istnienie Boga. Jednocześnie jest we mnie otwarty żal na niektóre sprawy obecne na świecie, który On stworzył” – mówi w jednym z wywiadów kultowy tekściarz i wokalista młodego pokolenia Hubert „Spięty” Dobaczewski. „Spięty” nie obawia się zadawać Bogu trudnych pytań i mieć wątpliwości, w swoich tekstach boksuje się, bierze za bary z Bogiem, wobec którego jest – jak sam o sobie mówi – „za krótki”.
Otwarty żal… Ileż go było w słowach mojego znajomego, stuletniego Żyda, którego zapytałem kiedyś, czy wierzy w Boga. „Nie!!!” – odkrzyknął. „Nigdy Mu nie wybaczę śmierci mojej pięcioletniej siostrzyczki. Matka z babką pobiegły modlić się do synagogi o cud, a ona w tym czasie umierała – sama, opuszczona. Nigdy Mu tego nie wybaczę”.
Wybaczył góral Maciej, bohater jednej z podhalańskich opowieści ks. Józefa Tischnera. Maciej tułał się po świecie, jak kamień wypuszczony przez Boga z ręki, a nieszczęście dopadało go za nieszczęściem. Pełen nadziei wyobrażał sobie swoją rozmowę z Bogiem. W tej rozmowie niewiele słów padało. Ot, Bóg położyłby na Maciejowym ramieniu dłoń i powiedział: Przepraszam cię, Maciuś…
[/wpmem_form]